Czy można grać w gry bitewne i nie zbankrutować?
W świecie gier bitewnych pieniądze mają magiczną właściwość – znikają. Tak, wiem, że próbujesz przekonać siebie (i swoją drugą połówkę), że te figurki to inwestycja. Przecież kiedyś będą warte fortunę! – mówisz, patrząc na stos niepomalowanych plastikowych żołnierzyków. Ale prawda jest taka, że twoje figurki są warte tyle, ile ktoś jest gotowy za nie zapłacić. A jeśli nikt nie chce ich kupić, to... no cóż, masz nową ozdobę półki.
Gdzie są moje pieniądze?
Pamiętasz czasy, gdy myślałeś, że kupno jednego zestawu figurek to koniec wydatków? Słodka naiwność. Szybko odkrywasz, że jedna grupa stronników nie wystarczy – musisz mieć więcej. Potem dochodzi dowódca. Potem machina. A potem już leżysz w kartonie, bo twoja druga połówka wystawiła cię z domu, gdy kupiłeś kolejnego smoka.
A to dopiero początek. Przecież same figurki to tylko fundament. Dochodzą:
- Farby – bo każda kompania potrzebuje swojego unikalnego koloru, a oczywiście nigdy nie masz akurat tego odcienia czerwieni.
- Pędzle – co pół roku i tak wszystkie wyglądają jak miotły, więc kupujesz kolejne.
- Podstawki, trawka, tufty, pigmenty – przecież nie postawisz modeli na gołym plastiku, to byłoby nieprofesjonalne.
- Stoły i tereny – bo jak grać na kuchennym stole z kubkiem po kawie zamiast wieży?
- Podręczniki i dodatki – bo oczywiście, że co roku wychodzi nowa edycja i twoja dotychczasowa kompania lub armia właśnie stała się bezużyteczna.
Czy istnieją budżetowe gry bitewne?
Oczywiście! Wystarczy:
- Kupić tylko jedną armię – hahaha, dobry żart.
- Nie kupować nowości – powodzenia, kiedy wydawca wypuszcza nową frakcję, która wygląda jeszcze lepiej niż twoja obecna.
- Drukować proxy – to może uratuje twój portfel, ale niekoniecznie twoją reputację w środowisku.
- Grać w systemy skirmishowe – mniej modeli, mniej farb, mniej wydatków…
- Zanim coś kupisz, policz, ile już wydałeś na hobby. Ale ostrzegam – to może być traumatyczne doświadczenie.
Czy twoja druga połówka uwierzy, że to ostatni zakup?
Nie. To zdanie powtarzasz sobie (i swojej drugiej połówce) od miesięcy. To ostatni zakup – mówisz, pakując kolejny zestaw figurek do koszyka. Ale wiesz, że to nieprawda. Bo przecież za chwilę wyjdzie nowa edycja gry, nowa armia, nowe akcesoria... I znów będziesz musiał je mieć. Załóż sobie limit wydatków na hobby. Ale bądź realistą – ten limit prawdopodobnie i tak zostanie przekroczony.
Czy można grać w gry bitewne i nie zbankrutować?
Teoretycznie tak. Można planować budżet, polować na okazje, kupować używane modele i oprzeć się pokusie kolejnych nowości. Ale bądźmy szczerzy – to jak dieta. Można się oszukiwać, że tym razem będzie inaczej, ale koniec końców i tak skończysz z nową kompanią, którą kupiłeś tylko na próbę.
A jak wygląda wasz budżet na hobby? Czy ktoś naprawdę kontroluje wydatki, czy wszyscy jedziemy na tym samym wózku bankructwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz