poniedziałek, 2 czerwca 2025

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #130: Grzech Figurkowe grzechy główne - czyli siedem powodów, dla których wciąż nie pomalowałeś tej kompanii.

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #130: Grzech
Figurkowe grzechy główne - czyli siedem powodów, dla których wciąż nie pomalowałeś tej kompanii.

Witam szanowne państwo-draństwo i zapraszam do lektury wpisu opublikowanego w ramach sto trzydziestej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego

Gdyby ktoś z czytających blog DansE MacabrE jeszcze nie wiedział, FKB to inicjatywa którą w polskiej wargamingowej blogosferze 7 września 2014 roku rozpoczął Inkub prowadzący bloga Wojna w miniaturze.

Do tej pory, co można wywnioskować po tytule posta, odbył się sto dwadzieścia dziewięć edycji, których podsumowania znajdziecie TUTAJ.

Gospodarzem sto trzydziestej edycji jest Bahior, a wpis z majowym tematem znajdziecie na blogu The Dark Oak.

To tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury.

***

Czerwiec. Parapety parzą jak pancerz Leman Russa w bitwie na Armageddonie, podkład schnie szybciej, niż zdążysz go nałożyć, a spocone palce przyklejają się do pędzla mocniej niż ostatnie pokolenie do asfaltu. Na półkach schną kolejne prawie skończone figurki, a w głowie rodzi się pytanie – ważniejsze nawet niż gdzie na Slaanesha zawieruszył się Nuln Oil? – czy ja w ogóle jeszcze gram... czy tylko kolekcjonuję niepomalowane dowody własnych słabości?

Temat tej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego  Grzech – nie mógł być trafniejszy. Bo choć nasze hobby to sztuka, taktyka i społeczność, ma też drugie oblicze: mroczne, pełne wymówek i... cholernie znajome.

Oto siedem figurkowych grzechów głównych. Nie po to, by potępiać – ale by rozpoznać, uśmiechnąć się i może... odłożyć ten piąty blister, zanim będzie za późno.

1. Pycha – Mój fluff to kanon, twoje zasady to herezja

Pycha każe nam sądzić, że nasza armia to majstersztyk, nawet jeśli drybrush przypomina fakturę papieru ściernego, a wash wygląda jak błoto spod Kisleva. Moje malowanie jest stylowe, a nie niechlujne! – mówimy sobie, ignorując życzliwe uwagi. Pyszny gracz prezentuje swój fluff niczym dogmat religijny, a każdy, kto nie gra zgodnie z jego domowymi zasadami, jest heretykiem godnym figurkowego Świętego Oficjum Sigmara. Z przekonaniem o własnej nieomylności, nie widzi, że inni zaczynają go unikać, a w klubie nagle zaczyna być dziwnie pusto. Na stole bitwy uważa, że jego interpretacja reguł jest ważniejsza niż oficjalny FAQ, bo przecież wie lepiej. Pycha sprawia, że zamiast się rozwijać, stoimy w miejscu - sami, przekonani o własnej wyjątkowości.

2. Chciwość – Kupię tylko ten jeden model... no, może dwa

Brzmi znajomo? Pudełko figurek z czasów świetności Warhammer Fantasy Battle, wciąż zapieczętowane jak grobowiec faraona? Limitowana edycja, która nigdy nie zostanie otwarta, bo jest kolekcjonerska? Stary katalog z lat dziewięćdziesiątych, z zakreślonymi modelami do kupienia – gdy wreszcie zostanie skompletowana poprzednia lista? Chciwość nie śpi – ona tylko czeka na przecenę w Black Friday. Wpadamy w spiralę zakupów, przez co na spotkaniach zamiast gry mamy licytację, kto zdobył rzadszy model. Chciwy gracz wystawia armię złożoną z samych elitarnych jednostek, nie dlatego że pasują do klimatu, ale dlatego, że były najdroższe. Zaczyna brakować mu miejsca w domu, a przyjaciele pytają z troską: Nie masz już tego przypadkiem w pięciu egzemplarzach?.

3. Nieczystość – To nie proxy, tylko kreatywna interpretacja!

Nieczystość pojawia się, gdy goblin nagle staje się czempionem Chaosu, bo akurat pasował nam do armii. To również zasłanianie się fluffem, by usprawiedliwić złamanie zasad fair play. Przecież to nie oszustwo, to narracyjna konwersja! – mówimy z przekonaniem, choć przeciwnik zaczyna już krzywo patrzeć. Na stole nagle okazuje się, że te modele mają lepszy pancerz, bo zmieniłem im głowy, a nasza narracja zaczyna przypominać raczej kiepską wymówkę niż wiarygodny fluff. Z czasem przeciwnicy stają się podejrzliwi wobec każdej naszej figurki, a gry przeradzają się w nieustanne dyskusje o legalności armii. Zamiast przyjemności mamy atmosferę rodem z sali sądowej – tyle że z plastikowymi żołnierzami zamiast świadków.

4. Zazdrość – Dlaczego jego krasnoludy wyglądają jak z White Dwarfa, a moje jak z przedszkola?

Zazdrość rodzi się przy oglądaniu zdjęć figurek innych graczy. Zamiast inspiracji czujemy frustrację: Po co malować, skoro nigdy nie osiągnę takiego poziomu?. Zaczynamy unikać kolegów, których modele podziwialiśmy, i po cichu liczymy, że ich figurki nagle same stracą na jakości. Na turniejach trudno nam pogodzić się z przegraną, bo przecież jego armia jest zbyt ładna, żeby mogła wygrać uczciwie!. Zazdrość zabija nie tylko motywację, ale też relacje – zamiast współpracy zaczyna się rywalizacja. Zamiast cieszyć się cudzymi sukcesami, trzymamy kciuki, by komuś odpadło ramię konwertowanego bohatera.

5. Obżarstwo – Zacznę nową armię... i jeszcze jedną... i jeszcze...

Obżarstwo wciąga nas w nieskończoną spiralę projektów. Zaczynamy dziesiątki armii, żadnej nigdy nie kończąc. Bo nowy system jest jak kolejna paczka chipsów – łatwo otworzyć, trudniej zamknąć. Znajomi przestają traktować nasze deklaracje poważnie – przecież każdy nowy projekt jest tym jedynym. Na półkach zalegają niepomalowane modele do systemów, w które nigdy nie zagraliśmy. Przeciwnicy z irytacją patrzą na nasze ciągłe proxy, a my sami zaczynamy się gubić, co właściwie mieliśmy wystawić na dzisiejszą grę. Armie zamiast cieszyć – zaczynają przytłaczać, a my stajemy się figurkowymi kolekcjonerami problemów, a nie rozwiązań.

6. Gniew – Ja ci zaraz pokażę, gdzie masz tę erratę!

Gniew nie wybucha od razu. Warczy pod stołem, gdy przeciwnik zapomniał o teście rozbicia. Drapie pazurami, gdy sędzia nie zna FAQ. Eksploduje, gdy ktoś stawia armię w kolorze surowy plastik. Zaczynamy psuć zabawę sobie i innym, a hobby zamiast relaksować – wywołuje stres. Przy stole zamiast klimatu rodzą się konflikty, a figura lądująca ze złością na podłodze staje się symbolem naszych porażek. W pewnym momencie zauważamy, że nasi dawni partnerzy do gry dziwnie często odmawiają spotkań – może jednak gniew to słaby sojusznik?.

7. Lenistwo – Dziś nie mam światła... jutro pewnie też nie

Król niepomalowanych legionów. Cesarz wymówek. Władca zacznę od jutraLenistwo to główny powód, dla którego armie pozostają szare przez lata. Jutro będzie lepszy dzień – powtarzamy, choć to jutro nigdy nie nadchodzi. Gracze na spotkaniach z uprzejmością ignorują naszą szarą armię, ale z czasem zaczynają złośliwie przypominać: Widzę, że dalej preferujesz plastikowy kamuflaż?. Zamiast regularnych bitew mamy wymówki i odwlekanie, a nowe techniki malowania poznajemy jedynie w teorii – bo przecież dziś jest za gorąco, światło nie takie, nie mam weny. Lenistwo to figurkowy tyran, który pokonuje nas bez rzutu kością.

Epilog: Na szczęście wszyscy grzeszymy.

Bez tych grzechów hobby byłoby nudne jak idealnie pomalowana armia zamknięta na wieki w gablocie. To właśnie nasze słabości czynią nas ludzkimi i sprawiają, że zawsze mamy o czym porozmawiać po grze. Więc grzeszcie z radością – ale może pomalujcie coś przy okazji.

Dołączcie do #130 edycji Figurkowego Karnawału Blogowego i pokażcie własne figurkowe grzechy. Bo każdy z nas coś ukrywa w pudełku wstydu… i liczy, że kiedyś to pomaluje.

niedziela, 1 czerwca 2025

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #129: "Opus Magnum" - podsumowanie

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #129: "Opus Magnum" - podsumowanie

 Elo!

Karnawał majowy został oficjalnie zakończony.

Tematem było Opus Magnum.
I powiem tak, trafiłem świetnie, bo wykroczyliśmy poza samo malowanie ludzików!

Zeszło się nas całe okrągłe sześć osób (włącznie ze maną)

1

Na pierwszy ogień Potsiat z Gangs od Mordheim.
Myślicie że Mordheim w Wykonaniu Potsiata jest Grimdarkowy - to pa tera:
Ilość pyłu, rdzy, cienia i mroku przekracza skalę, a to tylko Trench Crusade
PS-Osobiście nie widzę nic specjalnego w tym settingu. Ani nic mnie tam specjalnie nie porywa. I jeszcze fabularnie mnie to nie jara.

2

Kolejnym wspaniałym uczestnikiem został Kapitan Hak z Hakostwo
Opowiedział nam o kampanii osadzonej w świecie Warhammera, dotyczącej najlepszego piwowara tego uniwersum.
Czyli historia Browaru Bugmana
Wielkość tego dzieła objawia się ilością przygotowań. I pracy która będzie musiała być w to włożona. Najpierw zorganizowanie fluffu, potem skompletowanie i pomalowanie wszystkich armii z kampanii. Zrobienie odpowiednich stołów do gry. I na koniec trzeba będzie w to zagrać. Czy zostanie sił na zrobienie bat-repów? Zobaczymy i trzymamy kciuki.

3

Wpadł również zawsze gotowy Adam z bloga Danse Macabre
To jest dzieło dzieł. Kiedy umiera Twój ulubiony system. Kiedy Twa miłość zostaje porzucona i gnije na cmentarzu odrzutów GW. Wtedy postanawiasz brać wszystko w swoje ręce.
Tak powstaje kompletna edycja, która wciąż żyje i rozwija się patrząc dumnie w przyszłość.
To są lata ciężkiej pracy, za którą nikt nie płaci. Taki projekt hartuje charakter i tworzy duszę na nowo.
Aby Warheim FS nigdy nie trafił na zakurzoną półkę, a zawsze rozwijał się z pasją.

4

Na karnawale byłem też ja.
nie było zaskoczeń. Po prostu czilujacy bombę wielki słoń za 30 zeta.
Zrobiłem wielkiego słonia. Ale chyba nie to było najważniejsze w tym procesie.
Zobaczyłem że cokolwiek nie sklejam i nie maluję, nigdy nie jest to prosto z pudełka. Zawsze coś przerabiam. Nawet nie jestem wstanie wziąć oficjalnych modeli i użyć ich do dedykowanego systemu. Na przekór nawet producentom figurek. 

5

Zjawił się też nasz nowy narybek, czyli Pan Ryba ze swojego Akwarium.
Projekt przedstawiony był rzeczywiście duży. Co najlepsze, można go rozłożyć i jest kilkoma małymi. Genialny zestaw modularnych skał do bitewniaczków
Masywne skały służące jako ekspozytor, lub jako tereny. Całość z magnesowana i magnetyczna. Nic się nie rozpada, a pacynki nie spadają. Każdy element naszego hobby można jeszcze bardziej urozmaicić, poprawić. Grunt to nigdy się nie zatrzymywać. Tylko zawsze wykraczać poza standardy.

6

Ostatni dotarł Koyoth z bloga Shadow Grey.
Nic dziwnego że był na końcu, toć musiał cały stół przydźwigać.
Znacie legendę o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu?
To szanowny Koyoth zabierze Was w podróż po najbardziej rozpoznawalnym meblu w historii ludzkości. Ten moment, gdy okazuje się, że włożona robota, jest hołdem dla naszej wspólnej kultury, musi napawać dumą. Aż żal będzie na tym stole coś kłaść. Powodzenia!


Ale to był bal. Miło siedzieć w jednym hobby w tak zacnym gronie, twórczych i kreatywnych ludzi.
Z fartem, aby każdy projekt doszedł do końca.