sobota, 8 marca 2025

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #127: Para, trójka & kareta... ...czyli jak radzić sobie z graczami oszukującymi w grach bitewnych.

Figurkowy Karnawał Blogowy. Edycja #127: Para, trójka & kareta...
...czyli jak radzić sobie z graczami oszukującymi w grach bitewnych.

Witam szanowne państwo-draństwo i zapraszam do lektury wpisu opublikowanego w ramach sto dwudziestej siódmej edycji Figurkowego Karnawału Blogozwego

Gdyby ktoś z szanownego państwa-draństwa czytającego blog DansE MacabrE jeszcze nie wiedział, FKB to inicjatywa którą w polskiej wargamingowej blogosferze 7 września 2014 roku rozpoczął Inkub prowadzący bloga Wojna w miniaturze.

Do tej pory, co można wywnioskować po tytule posta, odbył się sto dwadzieścia sześć edycji, których podsumowania znajdziecie TUTAJ.

Gospodarzem sto dwudziestej siódmej edycji jest koyoth, a wpis z marcowym tematem znajdziecie na shadow grey.

To tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury.

***

Obecnie w moim warsztacie goszczą makiety od Kromlech.eu z których powstają ruiny miasteczka Struttendorf do Warheim FS, więc na razie na malowanie figurek się nie zanosi, dlatego będzie krótki pseudo felieton.

Gry bitewne to podobno wspaniałe hobby – to połączenie strategii, modelarstwa i dobrej zabawy w gronie ludzi o podobnych zainteresowaniach. Niestety, jak w każdej dziedzinie życia, zdarzają się wyznający Ranalda gracze, którzy nie do końca potrafią pogodzić się z faktem, że kości nie są po ich stronie, a zasady gry jednak obowiązują wszystkich. Oszukiwanie w bitewniakach może przybierać różne formy – od przesuwania modeli dalej niż pozwala współczynnik Szybkość, przez dziwnie wysoką skuteczność rzutów, po kreatywną interpretację zasad. Jak sobie radzić z takimi przypadkami? Warto to rozbić na trzy etapy, nawiązujące do układów pokerowych: parytrójki karety (sprytnie to rozgryzłem, co nie?).

Para: kiedy zaczynasz podejrzewać oszustwo

Para to sytuacja, w której dostrzegasz, że coś jest nie tak. Może to być gracz, który zawsze wydaje się mieć niesamowite rzuty, albo modele jego armii jakimś cudem ruszają się dalej, niż powinny. To jeszcze nie jest dowód na oszustwo, ale pojawia się czerwona lampka. Co można zrobić na tym etapie?

  • Obserwuj – może to po prostu pech (albo szczęście) statystyczne.
  • Bądź czujny, ale nie oskarżaj bez dowodów.
  • Pytaj o zasady – np. „Hej, a możesz mi przypomnieć, ile dokładnie wynosi zasięg ruchu tego modelu?”, a jeśli coś budzi Twoje wątpliwości, spokojnie zapytaj: „Czy na pewno tak to działa?”
Czasem to wystarczy, by uświadomić komuś, że jest pod obserwacją.

Trójka: gdy sprawy zaczynają się powtarzać

Jeśli sytuacje się powtarzają, a podejrzenia narastają, to jesteśmy na etapie trójki. Tutaj trzeba być już bardziej stanowczym, ale wciąż dyplomatycznym.

  • Stawiaj sprawę jasno – jeśli przeciwnik ma dziwnie skuteczne rzuty, możesz zaproponować użycie wspólnych kości. Jeśli modele jakimś cudem pokonują nadzwyczajne dystanse, możesz po prostu powiedzieć: „Dobra, zmierzmy to jeszcze raz, bo chyba coś się rozjechało”.
  • Zaproponuj sprawdzenie zasad – najlepiej przy użyciu podręcznika. Jeśli gracz oszukuje świadomie, może się zrobić nerwowy i zacząć wycofywać.
  • Wprowadź zasadę fair play – czasem wystarczy jasno powiedzieć: „Ej, trzymajmy się zasad, bo inaczej gra traci sens”.

Kareta: kiedy trzeba działać stanowczo

Jeśli mimo wszystkiego, co powyżej, oszustwa się powtarzają, a rozmowy nie przynoszą efektów, trzeba przejść do ostrzejszych działań.

  • Nie graj z takimi osobami – jeśli to gra towarzyska, masz prawo powiedzieć: „Słuchaj, nie chce mi się grać z kimś, kto nagina zasady”.
  • Zgłoś sędziemu – jeśli to turniej, warto poinformować organizatorów. Nikt nie lubi graczy, którzy psują zabawę innym.
  • Publiczne wywołanie do tablicy – to ostateczność, ale jeśli wiesz, że dany gracz nagminnie oszukuje, możesz ostrzec innych. W każdej społeczności bitewniakowej wyznawca boga oszustów zwykle szybko tracą szacunek.

Podsumowanie: fair play to podstawa

Warto też wprowadzić reguły, które pomogą utrzymać zdrową atmosferę podczas gry:

  • Przed rozgrywką ustalcie, które zasady będą obowiązywać. Jeśli korzystacie z modyfikacji lub domowych zasad, upewnijcie się, że obie strony je rozumieją.
  • Wprowadźcie zasadę, że kostki muszą być rzucane na widocznym miejscu (np. w specjalnym pudełku do rzutów). Jeśli wynik jest wątpliwy, powtórzcie rzut.
  • Zawsze mierzcie odległości razem, używając tej samej miarki . To zapobiega przypadkowym przesunięciom figurek.
  • I najważniejsze, sam graj fair!

Gry bitewne to przede wszystkim zabawa, ale tylko wtedy, gdy odbywa się na uczciwych zasadach. Każdy może się pomylić czy błędnie odczytać zasadę, ale celowe oszukiwanie niszczy przyjemność z gry i budzi frustrację. Dlatego warto mieć oko na graczy, którzy mają tendencję do naginania reguł i odpowiednio reagować na kolejnych etapach.

W końcu w gry bitewne gramy dla frajdy, a nie po to, by ścigać się w oszukiwaniu. Więc trzymajmy się zasad i cieszmy się dobrą zabawą – uczciwą, strategiczną i w dobrym towarzystwie. A wy jak radzicie sobie z graczami, którzy oszukują? Macie swoje sprawdzone sposoby? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach.

I pamiętajcie: niezależnie od tego, czy macie parę, trójkę, czy karetę, najważniejsze to cieszyć się każdą chwilą spędzoną przy stole bitewnym. Chyba że... no właśnie, ktoś znów próbuje oszukiwać.


poniedziałek, 3 marca 2025

Czas na granie.

Czas na granie.

Gry bitewne to nienajgorsze hobby jakie można uprawiać – strategiczne, kreatywne, pełne epickich starć i wielkich emocji. Problem w tym, że wymagają one jednego zasobu, który dla dorosłego człowieka jest cenniejszy niż złoto, gromril i Spaczeń razem wzięte: wolnego czasu. Oczywiście, teoretycznie wszyscy go mamy – gdzieś między pracą, obowiązkami domowymi, odprowadzaniem dzieci do szkoły, zakupami i próbą niezwariowania. W praktyce jednak umówienie się na partyjkę przypomina próbę synchronizacji zaćmień orbitujących wokół Znanego Świata księżyców.

Znalezienie wspólnego terminu dla kilku dorosłych osób to zadanie godne herosów Imperium. Wiadomości w stylu chłopaki, może w sobotę? szybko zamieniają się w litanię wymówek: nie mogę, mam chrzciny siostrzenicy kuzyna, sobota odpada, dzieciak ma turniej piłki nożnej, ja bym mógł, ale tylko od 22:30 do 23:15, jeśli żona zaśnie. Próba zsynchronizowania kalendarzy kończy się debatą, przekładaniem spotkania na za dwa tygodnie (czyli nigdy) albo heroicznym ustępstwem jednego z graczy, który w zamian za wieczór z figurkami będzie przez tydzień sprzątał, gotował i oglądał programy o renowacji starych domów.

Brutalna prawda jest taka, że im starsi jesteśmy, tym mniej mamy czasu na siebie. Praca pochłania większość dnia, rodzina (przynajmniej w teorii) wymaga uwagi, a doba, z sobie tylko znanych powodów, nie chce się magicznie wydłużyć. Brak czasu na hobby to nie tylko smutna konieczność – to realne zagrożenie. Bez przestrzeni na własne pasje człowiek zaczyna gnuśnieć, zamienia się w robota wykonującego kolejne obowiązki, a jego największą rozrywką staje się przeglądanie ofert nowych figurek, których i tak nie ma kiedy pomalować. I tak oto nasze hobby, które miało być ucieczką od stresu, staje się kolejnym źródłem frustracji. Bo jak tu się odstresować, gdy jedyne, co robisz, to przekładasz termin rozgrywki po raz piąty z rzędu? 

Czy jest jakieś rozwiązanie? Oczywiście – wystarczy przestać spać, rzucić pracę i przekonać rodzinę, że figurki są ważniejsze niż ich egzystencja. Jeśli jednak zależy wam na zachowaniu resztek życia społecznego, można spróbować metody drobnych kompromisów: ustalić stały termin spotkań, organizować krótsze rozgrywki lub zamiast wielogodzinnej bitwy spotykać się na szybkie skirmishe. A jeśli nic z tego nie wychodzi, zawsze zostają samotne, nocne sesje malowania figurek w świetle biurkowej lampki, udając, że to wcale nie smutne.

A jak to wygląda u was? Macie jakieś sposoby na wyrwanie się z dorosłej prozy życia i znalezienie czasu na granie? bitewne? Czy może już dawno poddaliście się i wasze figurki kurzą się na półce, czekając na lepsze czasy? Podzielcie się swoimi historiami – może razem znajdziemy rozwiązanie tego wiecznego problemu. Albo przynajmniej pośmiejemy się z absurdów dorosłego życia.

Chyba że... no właśnie, kostki znów się zbuntują.